Ideał - krótka historia gitar Peavey T-40 i T-60



Peavey T-40 i T-60
Stworzyć gitarę idealną? Parę razy, kilku śmiałków podjęło się takiego wyzwania. Najpierw Les Paul, potem Leo Fender. Ich konstrukcje zawsze już będą cieszyć się sławą wśród gitarzystów. W historii lutnictwa pojawił się jednak człowiek, a właściwie dwóch opętańców, którzy zrealizowali plan mający na celu zdetronizować słynne modele Les Paul i Stratocaster. Człowiekiem, który odgrywa w tej historii kluczową rolę jest Hartley Peavey, muzyk, biznesmen i producent sprzętu muzycznego miał misję, którą była „odpowiedź na potrzeby pracujących muzyków”. 





Plan Peaveya
Mamy Amerykę, rok 1975. Porządne gitary, tak jak dzisiaj, kosztują sporo. Hartley Peavey słucha, co mówią mu gitarzyści i stawia na jedną kartę – zróbmy gitarę idealną i tanią. Współczesny instrument dla ciężko pracujących muzyków, ale lepszy niż topowe modele gitar elektrycznych. Aby zrealizować plan Peavey zatrudnia utalentowanego inżyniera, którym jest Chip Todd. 



Masowa produkcja
W roku 1976, w fabryce w Meridian, Missisippi powstają pierwsze prototypy gitary Peavey T-60 i gitary basowej T-40. Uwaga – były to pierwsze na świecie gitary produkowane masowo. Produkcja masowa oznaczała obniżenie kosztów i zunifikowanie jakości. Dlatego do wytwarzania korpusów i gryfów zastosowano techniki typowe dla obróbki metalu, nie drewna. To nietypowe podejście, bo jak twierdził dostawca drewna dla Peaveya wtedy „drewno obrabiało się z dokładnością do 1/16 cala, a nie tysięcznych”. Maszynowo produkowane korpusy były ręcznie wykańczane i malowane.


Jesion
Korpusy modeli T wytwarzano z północnoamerykańskiego jesionu. To koszmarnie ciężkie drewno i gitary swoje ważą, szczególnie wersja basowa. Chociaż główni konstruktorzy nie podzielali panującej w tamtych czasach opinii, że waga korpusu przekłada się na lepszy sustain, nie chcieli ryzykować użycia lżejszego drewna do produkcji instrumentów. Jesion był więc zabiegiem marketingowym, a być może zadecydowały też ceny. Przyznać trzeba, że jesionowe wiosła serii T prezentują się przepięknie, zarówno w wersjach Natural jak i Sunburst.

W późniejszych latach dla modeli Peavey T zaczęto używać lżejszych odmian drewna z topoli, ale waga oryginalnych gitar tej serii sprawia, że zawsze masz wrażenie, że gitara gra „lepiej”. Niestety jak udowodnił to po latach Chip Todd wycinając zupełnie środkowe części korpusu T-60, masywność korpusu nie przekłada się na dłuższe wybrzmienie. Duża w tym zasługa układu elektrycznego.


Elektronika
Modele T-60 i T-40 wyróżnia znakomity układ elektryczny. Dwa, specjalnej konstrukcji pickupy typu humbucker połączone są niezależnie, więc kiedy grają razem można regulować ich poziom i barwę sygnału osobno. W swoich przetwornikach Chip Todd zrezygnował z zewnętrznej płytki metalowej, co zapobiegło utracie najwyższych harmonicznych w sygnale.

Przetworniki można również przełączyć do wersji single-coil - za pomocą pokrętła Tone, w pozycji 10 gałki działa tylko jedna cewka. Pod ręką mamy też przełącznik fazy. Razem daje to możliwości brzmieniowe niedostępne w innych konstrukcjach. 




Bas T-40 to chyba jedyny model gitary basowej, która potrafi zagrać podobnie do kultowych Rickebackerów, a także imitować brzmienie basówek Fendera, zachowując przy tym ma własne, głębokie, „drewniane” brzmienie. W pierwotnej wersji pickupy serii T określano mianem tosterów. Później, w latach 1980. Peavey wprowadził nowy typ przetworników z dodatkową płytką zwane blade o generalnie mocniejszym i jaśniejszym sygnale. Jeśli chodzi o T-60, to ta, nieduża gitara potrafi zagrać ciepło jak Les Paul, a za chwilę dynamicznie i ostro jak Telecaster. Wymarzony instrument do amerykańskiego bluesa i country.


Wykończenie
Dwuczęściowy gryf z klonu tych modeli usztywniany był stalowym prętem. Siodełko na gryfie było stalowe, co miało poprawić brzmienie. Tak samo odlewany mostek ze strunami przewlekanymi przez korpus - to konstrukcja prawie pancerna. Ciekawostka: gruba płytka na połączeniu gryfu z korpusem zamontowana jest „do góry nogami”. Konstruktor wytłumaczył to tym, gitarzysta wie, jakiej marki gitarę ma na szyi, więc po odwróceniu gitary nazwa firmy miała być czytelna dla innych. 





Cena?
Tak samo, co typowe dla Peaveya, czytelne były ceny. Gitary serii T, przy podobnej jakości miały ceny prawie o połowę niższe niż markowa konkurencja. T-60 i T40 wyglądem i funkcjami nawiązywały jednocześnie do gitar Fendera i Gibsona, ale ich konstruktorzy zaproponowali inne od tradycyjnego podejście. 




Bierz!
Czas pokazał, że nowatorskie, a jednocześnie klasyczne wiosła Peaveya popadły jednak w zapomnienie. Osobiście twierdzę, że z powodu wagi i nieco staroświeckiego wyglądu tych gitar. Szkoda. Jeśli kiedyś trafisz na jedną z tych gitar, weź ją do ręki koniecznie. Jakość wykonania i brzmienie Peaveya T na pewno Cię zaskoczą.